Stowarzyszenie Miłośników Życia ,,Bożydar”

                                                         Cel główny

Ochrona dzieci nienarodzonych, wsparcie i aprecjacja życia człowieka na każdym etapie jego rozwoju ukierunkowanego na odkrywanie dobroci Boga Ojca. Stowarzyszenie zajmuje się obroną, wspieraniem i propagowaniem życia człowieka od poczęcia przez wszystkie jego etapy.

                                                              Ważne

Jesteśmy otwarci i entuzjastycznie nastawieni na twoje pomysły i twoją chęć współpracy.

Napisz: milosnicyzycia@gmail.com

Zadzwoń: tel. 661121580

 

 Człowiek (świat) – szlachetnienie

,,Wylać ducha na miliony,

ciałom wszystkim rozdać chleba,

duszom wszystkim – myśli z nieba.

Nic nie spychać w dół,

lecz do coraz wyższych kół,

iść przez drugich podnoszenie,

bo cel świata – szlachetnienie”.

I.Krasiński

                                                                                                     

Redaktor: ks. prof. Andrzej Szewciw

                                                    I

Celem Stowarzyszenia jest jednanie ludzi, dlatego dziełu naszemu niech patronuje Bp Wilhelm Pluta, który poniżej wyjaśni nam jak dążyć do jedności.

Sługa Bp Wilhelm Pluta

„Utomnesunumsint” (łac. wszyscy mogą być jednym) jest to zawołanie biskupie Sługi Bożego Wilhelma Pluty. Poza aspektem biblijnym posiada ono niezwykłą wymowę osobistą, związaną z Jego rodzicami.

Biskup Wilhelm sam przetłumaczył tekst łaciński w następujący sposób ‘’Niechaj  wszyscy będą jednością”! W tej translacji modlitwa Arcykapłańska także w pragnieniu Sługi Bożego posiada wymiar nie tylko życzeniowy, ale stanowi konkretne zadanie związane z przyszłością wspólnoty, do której z woli Boga został On posłany.

Trochę mi smutno, że dopiero teraz odkrywane są pierwotne motywy świątobliwego Pasterza, który tak tłumaczy wybór cytowanego motta:

”W herbie biskupim, umieściłem krzyż świętego Piotra patrona mego zmarłego ojca…” człowieka twardej wiary”. Baranek świętej Agnieszki, patronki mej zmarłej  matki, ma być mi napomnieniem kun rozumnej dobroci w pielęgnowaniu cnót serca”!

Ta wypowiedź głęboko wyjaśnia nam środowisko rodzinne i pośrednio pięknie opiniuje życie rodziców kandydata na ołtarze! Syn w pięknych słowach komentuje postawę swoich rodziców w perspektywie życia świętych osób.  Jakże to oryginalne i niespotykane, a dzisiaj brzmiące niemalże jako legenda! Nadto z tych niewielu słów dowiadujemy się w jakiej atmosferze wiary żył i dojrzewał do służby Bogu nasz biskup. To nawiązanie do świętych patronów jego rodziców stanowi wybitne świadectwo, że w rodzinie Plutów była bardzo ożywiona wiara w obcowanie świętych! Tych kilka słów wybitnego syna o swoich rodzicach pośrednio tłumaczy nam, gdzie się zrobiło jego „nadzwyczajne umiłowanie i troska” o rodziny katolickie. Dostrzegamy, że ta baza rodzinna, która była dla niego wszechstronnym oparciem i wzrastaniem do świętości sprawiła, że stał się jednym z największych obrońców świętości małżeństwa i rodziny na przełomie tysiącletniej kultury polskiej. Nie są to słowa pisane na wyrost, ale osobiście traktuję je jako swoisty rachunek sumienia za zaniedbania w tej kwestii.

Ta przykładna śląska rodzina wzorowała się, jak często mówił Biskup Wilhelm, na życiu świętej Panienki, która nieustannie wsłuchuje się w Słowo Boże. A usłyszawszy Jego głos z radością odpowiada: ‘’Fiat, tak jestem służebnica Pana! Dalej otwiera bezgranicznie serce, które nieustannie przepełnione jest Bożą obecnością…”.

A św. Józef uczy nas nadal jak pogodzić codzienną pracę zawodową z zażyłością z Bożym światem. To jemu „niebo” wyjaśnia jego niezwykłą rolę jaką ma wypełniać w życiu Maryi i Jezusa. O tym rzadko się mówi, że Józef oddając się na służbę Bogu skonfliktował się z najbliższymi, ponieważ ich zdaniem przekroczył granice panującej wówczas tradycji związanej              z narodzinami „nieślubnego dziecka”! No ale On żył bardziej zakorzeniony   w świecie nadprzyrodzonym niż rzeczywistym. Jego bardzo wysokie kwalifikacje osobiste stanowią rękojmię wypełnienia Bożych obietnic.

A jak się to wszystko dzisiaj realizuje w naszych rodzinach? Otóż Maryja otrzymała największą łaskę, ponieważ została wzięta do nieba. Święty Józef oręduje za nami. Rodzice Biskupa Wilhelma na pewno radowali się jego świętością niesamowitym zaangażowaniem w sprawy Boże!

A Biskup miłując swoich kapłanów i diecezjan miłością doświadczoną          w domu rodzinnym i uświęconą wymodlonymi łaskami, także dzisiaj jest gotów nas wspierać i wzmacniać duchowo. To on nas uczył, że Jezus rodząc się w naszych rodzinach swoją obecnością sakramentalną działa cuda mocami Ojca i Syna i Ducha Świętego!

To dzięki nauczaniu ”Jedynego Pasterza” diecezji gorzowskiej dowiedzieliśmy się,  że niebożym środowiskiem są związki cywilne                i rozwody ponieważ pozbawiają ludzi życia sakramentalnego, a dzieci są pozbawiane atmosfery i życia wiary… to Jego zdaniem „swoisty dom dziecka”!

Panie użycz mi swoich ust,

Abym zawsze mówił,

To co mi przekazujesz.

Daj mi pamięć,

bym nie zapomniał,

o dobrych nauczycielach…

i ich słowach

uwiarygodnionych …

codziennym życiem…!

                  Człowiek – serce

„Czego brakuje naszemu pokoleniu i co odróżnia naszą epokę od innych? Odpowiedź  autorki: że zamarło serce ludzkie ze swoim ciepłem,

pozostał tylko zimny rozum,

który triumfuje,

ponieważ odkrył siłę atomu”.       Gertruda von le Fort

„…problem naszego wieku, to nie jest problem atomu, ale problem ludzkiego serca“.       Albert Einstein

                                                           II

Autor opowiadania, którego był świadkiem, chce zwrócić naszą uwagę na skuteczność Słowa Bożego, które nie jest wartością przeszłą, ale nieustannie obecną i aktywną, o czym świadczy przemiana serca głównego bohatera.

                                                  „Chrystus we fraku”.

O niżej opisanym zdarzeniu szczegółowo dowiedziałem się dzisiaj czytając książkę Sługi Bożego Bpa Wilhelma Pluty. Jestem  zdumiony Jego komentarzem do tej sztuki. Trochę cofnęła mi się pamięć do lat seminaryjnych   i jakbym Go słyszał. „Aktor usłyszał tylko jemu słyszalny głos: ”Pójdź za mną „bo ja jestem prawdą i dla ciebie – jesteś mój, bo ja  i ciebie kocham! Ten miłościwy apel najlepszego Ojca przemienił na zawsze człowieka na miłosne zawierzenie Bogu… / „O życiu Bożym w człowieku, s.23/.

A oto relacja naocznego świadka opublikowana  na emigracji dwanaście lat po premierze propagandowej sztuki:

W Moskiewskim Teatrze Narodowym w 1960 r. odbywała się premiera napisanej na zamówienie sztuki pt. „Chrystus we fraku”. Główną rolę grał bardzo popularny artysta moskiewski Aleksander Rostowcew. Teatr był wypełniony po brzegi. Spektaklowi towarzyszyła specyficzna sceneria nawiązująca bardzo wyraźnie do wystroju prezbiterium.

Na scenie ustawiono stół mający przypominać ołtarz, a na nim butelki z piwem, wódką i wschodnią zakąską. Wokół niego poruszali się zapici popi, mnisi i mniszki prawosławne. A zatem aluzja nadzwyczaj wyraźna!

Na początku drugiego aktu wszedł na scenę wspomniany aktor. W ręku trzymał księgę Pisma Świętego. Miał przeczytać dwa pierwsze wiersze z Kazania na Górze. Zgodnie ze scenariuszem czytając powinien był równocześnie pobudzić widownię do śmiechu. Wszystko, co miało związek z Chrystusem, było zgodnie z ówczesną doktryną śmiesznym zabobonem.

Po przeczytaniu dwóch pierwszych błogosławieństw powinien krzyknąć:   A mnie wystarcza frak i cylinder!

Rostowcew zaczął czytać słowa: ,,Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie… Błogosławieni cisi, albowiem ono na własność posiądą ziemię… 

Reżyser za kulisami czekał na salwy śmiechu. Artysta powinien teraz zrzucić z siebie strój, cisnąć na ziemię Biblię  i poprosić o frak i cylinder.

Niestety nic takiego się nie stało. Rostowcew czytał dalej: „Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni. Błogosławieni… 

Wzruszony umilkł. Publiczność zamarła w oczekiwaniu. Wszyscy zdali sobie sprawę, że Rostowcew coś przeżywa, że coś się z nim dzieje.               Po krótkiej przerwie zaczął czytać ponownie, ale zmienionym, dostojnym  głosem.

Porwała go i przemieniła moc Słowa Bożego. Na widowni panowała śmiertelna cisza. Artysta w jakimś duchowym uniesieniu czytał. Czytał wszystkie 48 wierszy piątego  rozdziału Ewangelii św. Mateusza.

Nikt nie przerywał.

„Bądźcie więc doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski” – przeczytał półgłosem Rostowcew. Schylił głowę, zamknął książkę. Wszyscy zrozumieli, że stało się coś nieoczekiwanego. Przeżegnał się w wyszeptał słowa dobrego łotra: ,,Jezu wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa”. To, co miało służyć za wyśmianie i sponiewieranie Chrystusa, stało się kazaniem i wyznaniem wiary człowieka, który u szczytu sławy nie zawahał się narazić!. Nikt nie krzyczał, nikt nie protestował. Wszyscy opuszczali teatr  w ciszy. Sztuki już więcej nawet nie próbowano wystawiać.  A. Rostowcew zniknął. Nawet ślad po nim zaginął!. Niech Bóg dla niego okaże miłosierny!

Aleksander Sołżenicyn powiedział kiedyś: ,,Naród nie jest sumą ludzi, którzy posługują się tym samym językiem. Ludzi łączy nie urodzenie, nie praca ich rąk, nawet nie wykształcenie. Tym co ludzi wiąże razem jest dusza”. Nie mam wątpliwości, że Bóg sam tego wieczoru w teatrze dotknął niejednej duszy. Zdarzenie to opisał naoczny świadek tych wydarzeń w amerykańskim czasopiśmie “Arizone News” w marcu 1972 r.

W kontekście tego wydarzenia Sługa Boży Wilhelm napisał:

”A gdy człowiek przez Boga „zawołany” wejdzie w kontakt ze Słowem Bożym, to Duch Św. stwarza w tym człowieku przekonanie, że on ma udział  w życiu Pana Jezusa, który się począł z Ducha Św. – i ma udział w tym odniesieniu się Chrystusa do Boga Ojca, które jest radosnym przeświadczeniem: Bóg mnie kocha – w Swoim Synu, bo i ja jestem w Nim – z Ducha Św.

I z tego powiązania z Duchem Św. w Chrystusie – wiąże się poprawna ocena świata: znalezienie w Nim i siebie jako wartość, z Bożej łaski ubogaconego, a z człowieka idzie promieniowanie na świat – świat jest zawsze Panem Bogiem przenikniony… Człowiek żyjący z Ducha św. miłością w Chrystusie musi kochać – Boga i świat, bo Chrystus ”zaniósł” i świat przed Boga Ojca …../s.29/.

Komentowanie z mojej strony winno być żarliwym wołaniem o praxis!

Człowiek – szczęśliwy, uszczęśliwiać innych

„dwa szczęścia są na świecie: jedno małe – być szczęśliwym, drugie wielkie – uszczęśliwiać innych”.   Julian Tuwim

 Człowiek – głupi

„Głupcze jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie: komu więc przypadnie to, coś przygotował? Tak dzieje się z każdym, kto skarby gromadzi dla siebie, a nie jest bogaty przed Bogiem”.  Łk 12,13

                                                        III

Aktywność Stowarzyszenia wsparta powinna być nieprzemijającym przykładem Tego, który jest Drogą, Prawdą i Życiem.

 ,,Nieustannie poszukiwany i osądzany”

Gdyby wybrać się drogą ludzkich lęków, niepokoi, narzekań i nieuzasadnionych sądów czy żali, to najczęściej osądzanym byłby Bóg!

Gdyby ktoś spisał aktualnie kierowane do Niego zarzuty, to byłby On najbardziej oskarżanym za wojny, za nienawiść za ludzkie tragedie.

Jemu, czyli Stwórcy przypisuje się także współcześnie brak opieki nad całym wszechświatem. To On, mówią ludzie, nie powstrzymał trzęsień ziemi, powodzi, huraganów, epidemii, pandemii i innych klęsk żywiołowych. Można by w nieskończoność wyliczać czego On jeszcze nie zrobił, czy za co ponosi odpowiedzialność.

Ta prokuratorska postawa niestety ma wielki plus, bo w najwyższym stopniu nie kwestionuje Jego istnienia i obecności. I to jest dla mnie bardzo istotne, bo nawet poprzez oczernianie i negację uznaje się wszechmoc i potęgę Boga!

Skoro zarzuca się, że On czegoś nie zrobił to jednocześnie wyznaje się, że mógł to zrobić. A zatem wyznaje się, że jest ktoś ode mnie silniejszy mający nieopisaną moc i autorytet. O czym to więc świadczy? Bezwzględnie o tym, że w sercu każdego człowieka jest nieustanie obecne pytanie o istnienie Absolutu!

Kwestia ta nie tylko wyraża się w tej formie ale jest także źródłem bardzo interesującej twórczości na wielu płaszczyznach. Oto jedna z form,    która wprowadzała  w zdumienie  w latach przełomu tysiącleci  w Ameryce.

Otóż w centrach wielkich miast ukazał się bardzo osobliwy plakat. Zatytułowany był: ”Poszukiwany”.

Poniżej można było przeczytać co następuje: „Poszukuje się wysokiego mężczyzny z brodą. Odziany jest w białą szatę.  Narodził się  wśród  pasterzy i zwierząt w bardzo nieludzkich warunkach. Zaraz po narodzeniu rodzice, aby uchronić Go przed śmiercią musieli emigrować do obcego kraju. Po powrocie prowadził normalne życie jak każdy w jego kraju. Gdy dorósł rozpoczął bardzo intensywne poszukiwanie ludzi.

Szły za Nim tłumy.

Towarzyszyło Mu dwunastu wybranych przez Niego najbliższych współpracowników. Z nimi nieustannie przebywał. Często coś im tłumaczył. Nazywano Go nauczycielem, mistrzem, uzdrowicielem. 

Na imię miał Jezus i mówiono,że jest Mesjaszem.

Poszukujemy Go bardzo .

Jest nam bardzo potrzebny! 

Kto Go znajdzie niech nas powiadomi. 

Ale szukając  Go proszę być bardzo ostrożnym!

Jest On niebezpieczny ponieważ ma moc przemienić każdego człowieka!

I ostatnie słowa informowały : dotychczas Go jeszcze nie ujęto!”

To ogłoszenie budziło przeróżne reakcje. Jedni czytając je byli zbulwersowani, inni reagowali z pobłażaniem. Byli także ludzie niezadowoleni, którzy mówili, że  ta forma jest niewłaściwa i nie na miejscu, bo przecież miejscem mówienia o Bogu winny być kościoły i miejsca gdzie się uczy katechizmu. Rozpoczęły się poszukiwania twórców tego wyjątkowego plakatu! Gdy dziennikarze dotarli do autorów tego  niecodziennego ogłoszenia, okazało się, że są nimi  młodzi ludzie pochodzący z tzw. wierzących rodzin. Gdy ich pytano dlaczego w tej formie poszukują Jezusa? Zgodnie, niemalże chóralnie odpowiadali:         ,,Ponieważ w naszych rodzinach, w szkołach i w innych miejscach gdzie przebywamy tylko się mówi o nim.

A my chcemy czegoś więcej!

Chcemy dostrzegać na co dzień Jego naukę. Po prostu  chcemy żyć inaczej”.

Ilekroć wspominam o tym, zawsze mam na myśli niebezpieczeństwo przemiany do jakiej wzywa nas nieustannie Jezus! Młodzi lubią niebezpieczne sytuacje i są na nie bardziej odporni od dorosłych.

Ale w perspektywie wiary chyba nie ma ludzi starych? Duchowego wsparcia Pan nigdy nie ogranicza. A więc w drogę…

W podobny, a nawet czasami w bardzo dramatyczny sposób poszukiwali prorocy. Różne były efekty ich zmagań z mentalnością sobie współczesnych. Uważano ich nawet za chorych, nieprzystosowanych życiowo do teraźniejszości. Zwracano niewielką uwagę na głoszone przez nich Słowo, bo obawiano się jego wymagań. A z drugiej strony u tych samych dostrzec na przestrzeni wieków tęsknotę za lepszą teraźniejszością i przyszłością.

Czy przyczyny należy szukać w niewierze czy raczej w lęku przed „fałszywej tożsamości”, a przecież wiara obdarowuje a nie zabiera, ubogaca    a nie czyni biedniejszym.

Co więcej uzdalnia do życia we wspólnocie ludzi wzajemnie tworzących nową cywilizację opartą na ofiarnej miłości na wzór Mistrza. Mam jednak wrażenie, że dziś ignorancja najbardziej blokuje wiarę. Bo ignorant nawet nie potrafi sobie uświadomić co traci!

Jeśli narzekając odnalazłeś ADRESATA to też podziękuj choćby za to,           że sprawa  na jaką narzekasz się nie pogarsza. Staraj się być wdzięcznym, że została opanowana jakaś nieprzyjemna czy niebezpieczna sytuacja.

Proszę cię! Zapamiętaj! Dziękując zrozumiesz o wiele więcej, dostrzeżesz choćby odrobinę dobra, za które jesteś wdzięczny. Jeśli wybierzesz proponowany przez Jezusa styl czyli „niebezpieczeństwo osobistej  przemiany”, o którym wspominali autorzy plakatu  to najlepiej rozszyfrujesz najpierw siebie i swoich przyjaciół. Jeśli tak zacząłeś myśleć to gratuluję! Raduj się i pogłębiaj przyjaźń z Poszukiwanym! Szukaj Go          i pozwól się Jemu prześladować  to znaczy odczytywać twoje ślady i zmianę myślenia.

I warto nieustannie mieć na uwadze, że Jezus to jedyna osoba w historii ludzkości, której proces rozpoczął się po zapowiedziach Jego narodzenia!      I tenże proces jest dzisiaj bardzo intensywny, ponieważ jako Jego Siostry      i Bracia jesteśmy często jak On niesprawiedliwie osądzani!

Człowiek – musi chcieć

„dużo już mogli mieć, ino oni nie chcą chcieć”  Stanisław Wyspiański, Wesele

 Człowiek – lenistwo, tchórzostwo

,,Ludzie leniwi zawsze mają święto. Lenistwo i tchórzostwo – to dwaj najwięksi nieprzyjaciele dobrego życia. Lenistwo i nieróbstwo – to łoże szatana. Pełne kieszenie rąk mają ludzie leniwi”.

St. Leszczyński, król

 

Zapraszamy chętnych do praktycznej odpowiedzi wyrażonej poprzez autentyczną współpracę.

Jeśli chcesz wesprzeć to dzieło, możesz to uczynić w następujący sposób:

  1. Przekazać darowiznę na konto:

Stowarzyszenie Miłośników Życia Bożydar

66-400 Wawrów, ul. Słoneczna 3d/2

BNP Paribas

11160014621890265740000001

  1. Przekazać 1% podatku dochodowego:

KRS 0000847470

„W dniu twych narodzin, wszyscy byli weseli, tylko ty płakałeś. Żyj tak, aby w twej ostatniej godzinie płakali wszyscy inni. Ty jeden – byś łzy nie miał w oku. I śmierć spotkał spokojnie, kiedykolwiek przyjdzie”.                             Dag Hammerskjőld

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *